by G. Wesolowska

by G. Wesolowska

Rok liturgiczny przypomina i jednocześnie pomaga przeżyć historię zbawienia, która dokanała się w Jezusie, przez Jezusa i dzięki Jezusowi. Zbawienie to jednak nie tylko czas przeszły, ale dokonuje się też TERAZ w życiu moim , mojej rodziny, parafii, Ojczyzny i świata.

Adwent – to znaczy oczekiwać

Początki są zawsze trudne, wymagają podjęcia decyzji, zrobienia pierwszych kroków. Wyjścia z tego co znane w to, co nie znamy. Adwent świetnie to pokazuje. Adwentowy jest cały Stary Testament! Wszyscy wielcy i mniejsi prorocy, królowie, zwykli ludzie odczuli na sobie co znaczy adwent. Uwierzyli w Jedynego Boga i obietnicę przyjścia Zbawiciela, w swoje przez Niego wybawienie, w nową ojczyznę – Królestwo Boże. Mierzyli się z własnymi słabościami, słabościami swoich rodzin, narodu, kraju. Oczekiwali. A Pan się ociągał, nie przychodził. Co robić? Nadal czekać? A może to wszystko o Bogu i Jego Słowie to jakaś zmyłka? Niektórzy odeszli od wiary. Niektórzy w wierze pomarli nie doczekawszy Zbawiciela, ale odeszli z nadzieją. Aż w końcu…. nadeszła pełnia czasów… (Ga 4, 4- 5)

Maryja

„Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca Dawida”. (Łk 1,31-32)

„Jakże się to stanie ?”(Łk 1,34)

Dla Maryi adwent miał konkretny wymiar – 9 miesięcy oczekiwania, takie samo jak każdej innej matki z całą radością i obawami czekania. A potem znowu adwent już innego rodzaju, czekanie na wypełnienie słów Boga: będzie Synem Najwyższego. A przecież kiedy patrzyła na śmierć swojego Syna to czy tak sobie wyobrażała Zbawienie? Gdzie jest ta chwała obiecana dla jej Syna?

Dopiero Zmartwychwstanie zakończyło Maryjny adwent. Jakże radosne zakończenie! Samo czekanie porzeplatane radością, cierpieniem i cichą pewnością wypełnienia słów Bożych.

My

„Powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli”. (Łk 10,24)

W prawdzie bezpośredniego narodzenia Jezusa i Jego ziemskiego życia nie widziałam, to jednak możliwość słuchania Go, ogladania i odczuwania skutków Jego działania jest dla mnie dostępne. Jestem człowiekiem Nowego Testamentu. Wiem, że Chrystus się narodził, cierpiał i zmartwychwstał. Jest spełnieniem obietnicy Bożej o zbawieniu (wyzwoleniu) i jest Królem Nowego – Bożego Królestwa. Jestem świadkiem Jego narodzin, cierpienia i zmartwychwstania we mnie samej, w mojej rodzinie, bliskich, znanych i nieznanych mi osób. Jednak mój adwent ciągle trwa, czekam na spełnienie obietnicy, że Jezus przyjdzie znowu, zobaczę Jego pełną chwałę, wprowadzę się do Jego Królestwa… I mimo, że nie wiem w którym dniu Pan przyjdzie (Mt 24,42) to z radością Go wyczekuję – Marana tha! 🙂

Marana tha!

Czekanie to początek właściwie każdej historii. Historii życia, miłosci, przygody, pracy, marzeń. I jeśli połączyć te historie z historią zbawienia to każda z tych rzeczy i spraw dostaje obietnicę wieczności (no, może wieczna praca dla niektórych to nic fajnego ;), ale jak się ma taką, którą się kocha? ) I mimo, że coś, ktoś nie nadchodzi i się ociąga, albo jak Maryja zdziwieni pytamy: „Jakże się to stanie”, to samo czekanie możemy uczynić radosnym, bo gdy nadejdzie pełnia czasów wszystko co dobre dla nas się wypełni.

Radosnego Adwentu 🙂