Minęło półtora roku od chwili, gdy zdecydowałam się i obiecałam codzienną modlitwę za ludzi Bogu miłych i znanych a dla mnie niekoniecznie, a którzy żyją w zagrożeniu utraty zbawienia. Jak trafiłam na ten rodzaj modlitwy opisałam któtko w artykule „Modlić się i nie chcieć widzieć efektów modlitwy?”.

Istota dzieła „Z Maryją ratuj człowieka”

Dzieło ”Z Maryją Ratuj Człowieka” podejmuje modlitwę wstawienniczą w intencji osób zagubionych w grzechu śmiertelnym, daleko od Boga. Każdy kto podejmuje tą modlitwę, pragnie włączyć się w misję zbawienia powierzoną Kościołowi przez Chrystusa Odkupiciela. Każdy z członków dzieła, codziennie wstawia się do Boga w intencji jednej, znanej tylko Bogu, osoby, której zbawienie jest zagrożone. Narodziliśmy się, aby nie tylko żyć na ziemi, ale aby żyć wiecznie. Żyjemy nie tylko dla siebie, ale tak naprawdę, tyle życia mamy w sobie ile go stracimy dla innych.

Z perspektywy tego czasu nauczyłam się jednej bardzo ważnej prawdy o modlitwie. Wynikła ona z moich wątpliwości czy moja modlitwa coś daje, czy pomaga? Przecież to tylko wypowiadanie słów (napisanej modlitwy przez kogoś innego) bardziej lub mniej pobożnie. Czy ja, która sama potrzebuję przebaczenia, nawrócenia mogę modlić się o czyjeś nawrócenie?

Wyobraź sobie,

że jesteś BARDZO bogata. Posiadasz znajomości, rzeczy i umiejętności dzięki którym innym możesz uratować życie. Chcesz to robić i pełen zapału zabrałaś się do pracy. Zaczęłaś szukać potrzebujących i dawać im to, co masz do zaoferowania. Z czasem ludzie sami zaczęli Cię szukać, przychodzić i prosić o pomoc. Widzisz szczęście tych ludzi uwolnionych od swoich leków, chorób, problemów. Daje Ci to ogromną radość. Masz jednak świadomość, że wielu potrzebujących nie chce przyjść i prosić o pomoc. Mają swoje powody: gniew, ulegli jakimś zniewoleniom, fałszywym przekonaniom, duma, wstyd itd. Z tych samych powodów odrzucają nie tylko Twoją pomoc, ale i Ciebie, nawet wtedy, gdy sama do nich przychodzisz. Bardzo zależy Ci na nich, kochasz. Oddałabyś wszystko, żeby byli szcześliwi. Widzisz jak bardzo są chorzy, przygnieceni albo jak bardzo zapomnieli się w złu…. Płaczesz z tego powodu … I pewnego dnia przychodzi do Ciebie człowiek, pada na kolana i szepcze: Widziałem Twoje odtrącenie i Twój smutek. Wiem, że możesz przywrócić życie, bo mi je przywracasz. Wiem też co znaczy być chorym, zagubionym, zagniewanym, zbuntowanym, dlatego proszę Cię w imieniu tego, co poprosić nie umie albo nie chce – Ratuj go, proszę!

Czy nie poruszyłoby to Twojego serca?

Pokora i bezinteresowność

Prawda, która odkryłam jest taka, że nie muszę być nieskazitelna, porządna i dobrze wypaść na modlitwie. Wystarczy, że będę wierna, autentyczna, pokorna i pragnąca tego samego co On – Życia i Zbawienia dla drugiego człowieka, zwłaszcza mi nieznanego. Łatwiej o gorliwość, wyrzeczenia, gdy wiesz za kogo się modlisz, prawda? Modlić się za osobę, którą to Bóg wybiera a nie ja, to także porządna lekcja bezinteresowności. Ileż to razy modlę się za innych, tylko dlatego, że ich zmiana byłaby dla mnie wygodna. Dla mojego „świętego spokoju”. A Bóg pragnie zbawienia każdego człowieka a nie „świętego spokoju” dla każdego.

Moc Boża triumfuje zupełnie, ale pokorna i bolesna modlitwa triumfuje nad samym Bogiem i zatrzymuje Jego ramię, rozbraja Go, pokonuje, uspokaja i czyni Go, powiedziałbym, prawie podwładnym i przyjacielem. (O. Pio)

Zachęcam Cię do „rozbrajania Boga” 🙂 . Modlitwa „Z Maryją ratuj człowieka” jest niezwykłą, częściowo ukrytą przygodą. Jej pełną treść i listę bohaterów poznamy dopiero w ostatecznym rozliczeniu. Może też dzięki temu odważniej i radośniej przejdziemy do świata pełnej Prawdy i Zbawienia?

Modlitwa nie jest narzuceniem, ale darem; nie jest przymusem, jest możliwością; nie jest ciężarem, jest radością. (Jan Paweł II)