To dość późno odkryte przeze mnie dziecko sztuki. Długie, zawiłe, dramatyczne, zwykle miłosne historie jakoś mnie nie pociągały (byłam i jestem zwolenniczką prostych, nie tragicznych miłości – nawet jeśli są nieodwzajemnione). Pierwszą moją operą, w której się zakochałam jest „Wesele Figara” Mozarta. Nigdy jej nie widziałam. Moje uwielbienie do niej zrodziło się ze słuchu :). Niektóre jej kawałki jestem w stanie zanucić, co dla mojej pamięci zupełnie niemuzycznej jest ciągle zaskoczeniem. Potem była „Tosca” Pucciniego, „Carmen” Bizeta. „Zaczarowany flet” Mozarta był pierwszą operą w operze. No i przepadłam :), może to nie miłość codzienna, ale na pewno świąteczna ( nie związana z żadnym świętem tylko okazją i nastrojem).
W ostatni weekend w genewskiej Victoria Hall mogłam sobie odświeżyć operowe hity.
Świetny koncert dany przez orkiestrę ormiańską i solistów Barseg Tumanyan – bass, Varduhi Khachatryan – sopran i Hovhannes Ayvazyan – tenor. Cudne dwie godziny. Serce urosło mi trochę bardziej 🙂
Najbardziej ukochany fragment operowy tutaj.
„Wesele Figara” w całości do pooglądania i posłuchania tutaj.
Miłych wrażeń i może nowej miłości życzę 🙂
Nigdy nie byłam w operze, jednak zawsze jak zdarza mi się oglądać jakieś fragmenty w Internecie, wzruszam się do łez. Piękne i ponadczasowe…
🙂 zachęcam by zarezerwować bilet, ubrać się wystrzałowo i pójść/pojechać po wrażenia jak najszybciej