Mama, która patrzy na cierpienie dziecka, syna.
Na to jak jest poniżany. Słyszy jak mu ubliżają i śmieją się z niego. Opatruje jego rany po pierwszej bójce. Ktoś zrzucił na niego winę, dostaje niezasłużoną karę. Cierpienie, które przyszło z chorobą. Może nieuleczalną. Może śmiertelną. Może ktoś w złej wierze zadał śmiertelne lub kaleczące rany. Może ono/on sam niszczy siebie, upada i już trudno jej rozpoznać własne dziecko.
Bezradność, rozdarte serce. Oczy pełne łez, a zamiast słów czuły dotyk, bo co tu powiedzieć?
Czuły dotyk Matki, dziecka.
Patrzę na scenę IV stacji Drogi Krzyżowej i przychodzi do mnie fala rozczulenia …
Mamo zobacz, że razem z twoim synem, moim bratem/siostrą idzie też Syn Matki. Widzę jak bierze go pod ramię i niosą teraz ciężar razem!
Mamo – obok ciebie stoi też Jego Matka, przytula cię z tym samym cierpieniem w sercu. Ona dokładnie wie, co czujesz. Też chętnie, by ten krzyż poniosła sama, zabrała, połamała…
Ja też chętnie, bym się przyłączyła, by zniszczyć to drzewo …
Maryjo Ty znasz wartość cierpienia Jezusa, ufasz Jego Miłości, ufasz Jego Ojcu. Ty wiesz, że krzyż stanie się znakiem nadziei Zbawienia. Milcząco, kochając jesteś przy swoim dziecku, by cierpienia innych dzieci mogły dla ich matek nabrać zbawczego znaczenia.
Matko Najswiętsza jak trudno jest w milczeniu towarzyszyć kochanej osobie, gdy cierpi. Bez złorzeczenia, bez nienawiści, bez bluźnierstwa. Ucz mnie Mario takiego świętego milczenia w chwili cierpienia. I pomagaj dostrzec w drzewie męki przyszłą radość wyzwolenia. Bo życie Twojego Syna na krzyżu się nie skończyło …
„A Twoją duszę (Matko) miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2,34)
„Nauka krzyża głupswem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia” (1Kor 1,18)
„Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16,24)