Po co, komu, do czego potrzebny jest kościół? Czy nie lepiej byłoby modlić się na wolnym powietrzu? Może pieniądze przeznaczone na budowę, odnowę kościoła lepiej przeznaczyć na biednych? Wiele słyszałam takich pytań o różnym zabarwieniu: ciekawości, wątpliwości, drwiny, złośliwości a nawet nienawiści.
Świątynia
Dziś w czytaniach o radości Izraela z wybudowania Pierwszej Świątyni Bogu przez Salomona w Jerozolimie (966 – 959 p.n.e). Wielkie świętowanie Boga i ludzi. Bóg wprowadza się do swojego domu z całą swoją chwałą i wypełnia go tak szczelnie, że kapłani nie mogli się już w niej pomieścić i tego dnia musieli ją opuścić. (1 Krl 8, 1-7. 9-13). Uśmiecham się pod nosem, bo kiedy wprowadziłam się do swojego pierwszego mieszkania nie mogłam się doczekać, by zostać w nim sama i samej się nim nacieszyć. Obejść wszystkie kąty i wypełnić je sobą. Tak samo miałam z działką i ogrodem. Myślę tak po swojemu, że Bóg musiał bardzo ucieszyć się swoim domem.
Pomysł wybudowania Pierwszej Świątyni wyszedł od króla Dawida: „Gdy król zamieszkał w swoim domu, a Pan poskromił wokoło wszystkich jego wrogów, rzekł król do proroka Natana: Spójrz, ja mieszkam w pałacu cedrowym, a Arka Boża mieszka w namiocie” (zob. 2 Sm 7,1-5.8b-12.14a.16). Najpierw Arka Przymierza przechowywana była w namiotach i nie miała stałego miejsca przebywania. Wożono ją wraz z wojskiem na specjalnym wozie. Dawid czuł się zażenowany, uważał, że to niesprawiedliwe wobec Boga. Więc, główną przyczyną wybudowania Bogu świątyni była ludzka miłość, sprawiedliwość i prostota serca wobec Boga.
Nie była to jednak pierwsza świątynia na świecie. Wcześniej istniały inne świątynie różnych bóstw . Każda religia ma swoje niezliczone świątynie niezależnie od zamożności, czy miejsca i sposobu pojmowania boga. Tam, gdzie są ludzie tam są i świątynie. W 2012 roku pisarz Alain de Botton ogłosił plan zbudowania ateistycznej świątyni w Wielkiej Brytanii. Po co? Myślę, że po prostu z potrzeby serca, z potrzeby zaznaczenia miejsca, które ludzie uważają za święte, dla boga, któremu ufają.
W świątyni Boga, któremu ja wierzę.
Dom Boży. Miejsce wybrane. Przez Boga i przez człowieka. Ostatni wznosi mury, wstawia niezbędne sprzęty, dekoruje, później składa ofiary czyli sprawuje kult. Oddaje cześć Bogu, który odpowiada człowiekowi, wypełniając świątynię swoją chwałą. Liturgiczna Księga Błogosławieństw mówi o nurcie wstępującym i zstępującym. Człowiek błogosławi Boga – nurt wstępujący, Ten zaś odpowiada swoim błogosławieństwem – nurt zstępujący.
Ta na pozór teologicznie zawiła prawda ma swoje ważne życiowe odniesienie. Gdzieś pośrodku, między tym, co wznosi się ku górze i tym, co z góry zstępuje, jest miejsce, gdzie chwała Boża jest jak frędzel u płaszcza, którego mogą dotknąć proszący i odzyskać zdrowie. To miejsce jest rozpoznawalne. Nawet gdy uzdrowienie jest niedostrzegalne dla oka, ucho słyszy jak błaganie przeradza się w radosne Alleluja.
Refleksja na dziś, ks Włodzimierz Lewandowski
W światyni Boga, któremu wierzę jest Jego chwała, w której mogę poprostu siedzieć jak w kąpieli słonecznej lub wodnej. Mogę z wdzięcznością błogosławić Mu i czekać na Jego błogosławieństwo. Mieć nadzieję, że choć dotknę frędzla Jego płaszcza jak Kobieta cierpiąca na krwotok i chorzy z tej Ewangelii (Mk 6, 53-56). W świątyni, kościele Boga, któremu wierzę mogę Go spotkać, bo On zawsze tam JEST – namacalnie, materialnie, zmysłowo. Mogę Go zobaczyć, dotknąć i posmakować w Chlebie. Mogę Go usłyszeć w Słowie, własnym sumieniu, w głosie kapłana i wreszcie mogę wspólnym, jednym głosem z innymi wyśpiewać mu uwielbienie.