thumb_p1030497_1024         rzeka Duero, widok na Cais da Ribeira

Bursztynowo kasztanowy kolor o zapachu karmelu i smaku suszonych fig i daktyli, którego intensywność zależy od długości leżakowania. Takie właśnie jest Porto 🙂 wino i miasto. Im dłużej „leżakuje” się w mieście tym bardziej ono smakuje. Byłam tam dwukrotnie. Bez planu turystycznego jak i za pierwszym, tak i za drugim razem. Smakowaliśmy miasto i wino w dość przypadkowy sposób. Za drugim razem podobało się nam jeszcze bardziej.

Wiele informacji o tym mieście można znaleźć w internecie, zobaczyć mnóstwo zdjęć, ale dla mnie najważniejsza jest atmosfera, zapachy kuchni, muzyka języka portugalskiego i sami Portugalczycy. I mimo wielu turystów miasto to żyje swoim własnym życiem jednocześnie będąc bardzo gościnnym dla przyjezdnych.

Zaskakujące kontrasty

ULICA

Budynki mają te same cechy co uliczki na których stoją. Są urokliwe i wąskie. Niektóre wykończone przepięknymi kafelkami – azulejos, inne kolorową blachą falistą, jeszcze inne kolorowym tynkiem. Obwieszone świeżym praniem, z mieszkańcem w oknie, jeśli żar nie leje się z nieba. Ciągi kamienic przeplatane: odnowione budynki z kompletnie rozsypującymi się i w trakcie odnowy. Co krok coś pięknego: kościół, wieża, park, kafelki, graffiti, drzwi …  I szerokie bulwary z ogromnymi historycznie i gabarytowo budowlami

Ulice nowego miasta nowoczesne, schludne z parkami, centrami handlowymi i perełkami z przeszłości.

LUDZIE

Turyści – wszędzie obecni 🙂 z „oczami naokoło głowy”, uśmiechem na twarzy i palcem wskazującym na coś, często z zadartą głową, by niczego nie przeoczyć. Miła to odmiana od codzienności, gdy zwykle oczy utkwione są najczęściej w telefony, ipody, tablety i laptopy. Tym razem ręce zajęte przez mapę, aparat lub jeszcze lepiej drugą rękę osoby wędrującej razem z nami.

Miejscowi – zapracowani ludzie mający w sobie jakąś taką „niespieszność” a i tak wszystko zostaje zrobione. Życzliwi i pomocni. Widać tu także bardzo mocno, że żyje się tu pokoleniowo tzn dziadkowie z wnukami, dorosłe dzieci z rodzicami na spacerze, plaży, w tawernie. Właśnie ludzie starsi bardzo widoczni. Piękna jest ta ich obecność. W świecie, gdzieś ta pokoleniowość znika.

thumb_dsc_7869_1024

PLAŻA

Surf spot – szeroka, piaskowa plaża z wszystkimi atrakcjami: lodami,rybką, muzyką i tłumem ludzi.

Plaże skaliste z licznymi kawiarenkami plażowymi, gdzie można godzinami patrzeć na ocean y dowolnej pozycji ciała 🙂 . Można miedzy skałami znaleźć swoją „przystań” i „zapomnieć wszystko jaka epoka, jaki wiek, jaki rok, jaki miesiąc , jaki dzień i jaka godzina kończy się a jaka zaczyna” (E. Stachura)

KUCHNIA

Ryby, ośmiornice, małże. Pomidory, cebula, kapusta. Wołowina. Słodkości bardzo słodkie. Wytrawne składniki przyrządzone w prosty sposób.

KONCERT

Tego samego dnia trafiłam na dwa koncerty jakże odmienne. Oba w pięknej oprawie. Jeden w kościele Clerigos – jest to jeden z pierwszych barokowych kościołów w Portugalii. Koncert organowy Frei Jose Marques da Silva. Ciągle przemieszczający się zwiedzający w czasie koncertu, odgłosy zdjęć, rozmów … i w tym muzyka głośna i porywająca… Trudno było słuchać…Uciekłam. Chwile potem trafiłam do małego kościółka Jgreja S. Joao Novo. Skromny, pusty i z muzyką sakralną cicho graną z płyty. Był to chór męski i kobiece solo. Siedziałam oczarowana i czułam jak porywa mnie ta grająca cisza w Bożą przestrzeń. Ten koncert był niezapomniany.

thumb_p1030524_1024 Igreja S. Joao Novo

Dziękuję Ci Porto 🙂